Kino Nocne, kojarzy się z maratonami w Heliosie ze znajomymi nieprawdaż? Albo z oldschoolowym kinem samochodowym gdzie zabierało się kobietę i odbywało seans w aucie. Tutaj mamy jednak do czynienia z siódmym studyjnym albumem polskiego rapera Piha. Wydawnictwo ukazało się 2 grudnia 2014 roku nakładem wytwórni muzycznej Pihszou Records w dystrybucji My Music. „Kino Nocne” zawiera kilka małych bardziej lub mniej udanych eksperymentów i może i jest to maraton, ale na którym bym zasnął lub wcześniej wyszedł z seansu, kobieta też nie miałaby nic przeciwko.
Jeśli chodzi o śpiewane refreny raper na pewno nie należy do osób którym to wychodzi. Wyszedł z tego na prawdę słaby eksperyment, a wiemy, że Pih potrafi to zrobić tak jak na numerze “40%”. Tutaj jednak na pewno nie możemy tego zaliczyć do udanych wojaży na bicie białostockiego rapera. Myślę, że powinien pozostać na rapowaniu zwrotek, bo śpiew po prostu, najzwyczajniej w świecie mu nie wychodzi. Brzmi naprawdę słabo, jakby wyjęte z jakiegoś country lub disco-polo zespołu, może gdyby podłożyć to pod inny podkład muzyczny jakoś by to “zabanglało”, ale to chyba nie o to tu chodzi. Pih postanowił pójść w hashtagową metodę, która była wtedy bardzo popularna czego mogliśmy już doświadczyć sprawdzając single artysty, trochę można ich się tutaj naliczyć i w większości przypadków nie rażą skutecznością, ani specjalnie nie wprowadzają w stan osłupienia, oparte raczej są na prostych skojarzeniach i metodach. Pih to inteligentny koleś i na pewno na tą płytę pomysł miał, jeśli chodzi o realizację, myślę, że możemy być jednak trochę zawiedzeni.